Jutrzenka Kopki - strona nieoficjalna

Strona klubowa

  • Wyniki ostatniej kolejki:
  • Advit Łętownia - KS Majdan Łętowski 2:1
  • KS Łukowa - Wólczanka Wólka Grodziska 1:2
  • Orzeł Rudnik nad Sanem - Jodła Przychojec 2:1
  • Jutrzenka Kopki - Jutrzenka Dębno 7:0
  • Grabniak Hucisko - LZS Przędzel 6:2
  • Azalia Wola Zarczycka - Ceramika Harasiuki 2:1
  • Orzeł Biedaczów - Kłyż Tarnogóra 2:2
  •        

Statystyki

Brak użytkowników
zalogowanych i 2 gości

dzisiaj: 33, wczoraj: 41
ogółem: 863 457

statystyki szczegółowe

Losowa galeria

Sparta Jeżowe : Jutrzenka Kopki
Ładowanie...

Wspomnień Czar

 

" Wspomnień Czar " - mecze z przeszłości.

 

 

18 maja 2008 r.

LKS Brzyska Wola : Jutrzenka Kopki 0:3

Zgodnie z życzeniem Tomka Maczugi przypominam wam dziś mecz z maja 2008 roku LKS Brzyska Wola - Jutrzenka Kopki. Był to sezon w którym Kopki po 7 latach tułaczki po B-klasowych boiskach powróciły w szeregi A-klasowców. Runda jesienna tego sezonu była bardzo udana, gdyż Kopczanie zanotowali wówczas komplet zwycięstw i przewagę 14 pkt. nad wiceliderem. Wiosną jednak już tak kolorowo nie było. Porażki w spotkaniach z Rzeczycą długą (0-2 u siebie), Racławicami (1-2 u siebie) oraz z Bielinami (0-3 walkowerem - trener zbyt długo trzymał na boisku Damiana Wójcika, który wcześniej grał połówkę w juniorach) spowodowały, że przewaga nad zespołem z Brzyskiej Woli stopniała do 5 punktów i czekał nas wyjazd do Brzyskiej na bezpośredni pojedynek z nimi. W przypadki porażki porażki w tym meczu przewaga w tabeli stopniałaby do 2 punktów i czekały nas jeszcze bardzo ciężkie wyjazdy do Pilchowa i Jarocina - awans więc stanąłby pod olbrzymim znakiem zapytania (mimo 14 punktowej przewagi po jesieni).    Było piękne słoneczne popołudnie 18 maja 2008 roku kiedy naprzeciw siebie stanęły drużyny z Brzyskiej Woli i Kopek. Nasz skład był najmocniejszy jaki na tamten dzień można było wystawić. W bramce R. Konior, w obronie M.Torla, J.Bizior, S Szast, P. Jakubowski, w pomocy G.Król, D.Młynarski, D. Grabiec, T.Maczuga,  w ataku P. Madej i R Zawół. Z ławki rezerwowych weszli wtedy P. Kulesza i D Rębacz. Obie drużyny rozpoczęły mecz bardzo ostrożnie. Tydzień wcześniej Brzyska Wola wygrała w Racławicach 7-0 z "Armesem" z którym Kopki przegrały u siebie 1-2, więc było się kogo obawiać. W pierwszej połowie na boisku dominowała walka w środku pola bez jakichś klarownych sytuacji bramkowych dla jednej bądź drugiej drużyny. Po przerwie gospodarze przystąpili do szturmu na naszą bramkę. Raz po raz "Franki" musiał uwijać się jak w ukropie aby nie przepuścić futbolówki do naszej siatki. Obrońcy również dzielnie bronili dostępu do naszego pola karnego ale perspektywy na resztę meczu nie były zbyt obiecujące bowiem nasze przednie formacje nie potrafiły przetrzymać piłki z dala od naszej bramki i obrońcom zaczęło brakować sił. Gospodarze tak byli zaabsorbowani atakowaniem naszej bramki, że zapomnieli o konsekwencji w obronie, co zemściło się na nich w 65 minucie.Wtedy to grający pierwszy swój sezon w seniorach Tomek Maczuga wbiegł z piłką w pole karne od lewej strony i miał dograć ją w środek do wbiegających partnerów, jednak w ostatniej chwili zmienił zamiar i złamał akcję na swoją ...słabszą lewą nogę...później była decyzja o strzale po którym piłka ugrzęzła w okienku bramki gospodarzy. Uff, dobrze że to strzelił, bo byłoby wiele pretensji ze strony lepiej ustawionych kolegów. Stracona bramka wcale nie podłamała miejscowych, którzy już 2 minuty później mogli wyrównać stan meczu. W nasze pole karne wbiegł z piłką zawodnik z Brzyskiej i został ewidentnie sfaulowany przez naszego bramkarza. Sędzia włożył gwizdek do ust aby odgwizdać rzut karny, ale piłka trafiła do będącego 5 metrów od naszej pustej bramki napastnika miejscowych więc arbiter puścił korzyść a ów napastnik wypalił jak z armaty... nad poprzeczkę a sędzie do faulu już nie wrócił. Sytuacja ta zemściła się na gospodarzach w 73 minucie, kiedy to Grzesiek Król wymanewrował trzech obrońców, posadził na du... bramkarza i posłał piłkę ponad nim do siatki. Po tym ciosie Brzyska wola już się nie podniosła. Jeszcze w 85 minucie dzieła zniszczenia dokończył Rafał Zawół zdobywając trzecią bramkę i ustalając wynik meczu na 3-0 dla Kopek. Po meczu Gospodarze zażyczyli sobie sprawdzenia tożsamości naszych zawodników, ale wszystko okazało się w porządku i mogliśmy odetchnąć z ulgą. Zwycięstwo w Brzyskiej Woli, choć niby wysokie, było jednak bardzo szczęśliwe i nie zaciemniło obrazu, że taka gra na A-klasę nie wystarczy a porażki w kolejnych meczach w Pilchowie (3-2) i Jarocinie (7-0 !!!) pokazywały tylko ile jeszcze pracy jest przed tym zespołem aby po rocznej przygodzie nie zameldować się znów w gronie B - klasowców.

 

 

Październik 1998 r.

Jutrzenka Kopki : Sparta Jeżowe 1:0

Mecz, który dziś chcę wam przypomnieć odbył się w Październiku 1998 roku. był to pojedynek  zajmującej 5 miejsce w tabeli A klasy Jutrzenki Kopki z liderem rozgrywek Spartą Jeżowe. Faworytem byli oczywiście goście z Jeżowego, którzy przyjechali do Kopek jako zespół bez porażki (Sparta była spadkowiczem z okręgówki), ale w Kopkach nigdy im się łatwo nie grało - nie inaczej było i w tym dniu. Jutrzenka wystąpiła wtedy w następującym składzie: w bramce Tomasz Kraska, w obronie Janusz Bizior, Marek Torla, Paweł Mroczek i Mieczysław Poźniak, w pomocy Mariusz Jaskowiak, Wiesław Pędlowski, Sebastian Grab i Jerzy Bąk a w ataku Paweł Byra i Zygmunt Wiatr. Z ławki rezerwowych weszli wtedy Andrzej Dudziński, Tomasz Mroczek, Robert Głuszak i Andrzej Piłat. Jeżowianie wyszli na boisko w nowiutkich strojach zakupionych przez jednego z ich sponsorów w Niemczech - piękne bielusieńkie trykoty z napisem "Karlsrucher". Powodem do zmartwienia był fakt, że arbitrem tego meczu był Jan Larwa ze Stalowej Woli, bardzo dobry kolega prezesa Sparty Edwarda Chmury, czuliśmy że sędzia może sprzyjać gościom ( jak się później okazało nasze obawy nie były błędne), ale cóż było robić - tylko wyjść i walczyć. Od pierwszego gwizdka do ataku ruszyło Jeżowe naszpikowane zawodnikami z przeszłością w okręgówce a nawet w 4 lidze (M.Kata, G.Kata, K.Tabaka, K.Indycki, J.Indycki, J.Laba, K.Tabor, A.Oczkowski, B.Głuszak, T.Ożóg i inni). Dzięki ofiarności obrońców i dużej dozie szczęścia udało się przetrwać bez straty gola pierwszy kwadrans i z upływem czasu impet Jeżowian malał. Jednak wciąż kopczanie nie byli w stanie sforsować obrony gości i jedynie strzałami z dystansu ich bramkarza próbowali nękać Jaskowiak i Pędlowski - bezskutecznie. Obie drużyny zeszły do szatni na przerwę przy wyniku bezbramkowym a po zmianie stron coraz częściej do głosu zaczęli dochodzić piłkarze z Kopek. Dużo krwi napsuł obrońcom z Jeżowego Zygmunt Wiatr, który był często faulowany, lecz sędzia nie odgwizdywał dla nas rzutów wolnych w odległości mniejszej niż 30 metrów. Jeden z takich wolnych wykonywał w 70 minucie Wiesiek Pędlowski. Piłka była ustawiona tuż przy linii bocznej ( tu, gdzie teraz stoi blaszak) , bramkarz gości ( Marek Kata) nawet nie ustawia muru, bo nie spodziewa się strzału z takiej odległości a Wiesiek posłał potężną bombę która o mało nie rozerwała siatki w okienku bramki Sparty. Od tego momentu Jeżowe straciło koncepcję gry i nie mogło się odnaleźć a czas płynął, więc przyszedł im z pomocą sędzia, który już do końca meczu gwizdał tylko w jedną stronę. Apogeum jego "drukowania miało w 83 minucie, kiedy to podyktował dla Sparty rzut karny z kapelusza, ale jego wykonawca (Krzysztof Indycki) trafił w słupek. Wynik 1-0 dowieźliśmy do końca i w A-klasie nie było już drużyny bez porażki. Po meczu jeden z naszych kibiców słyszał , jak sędzia mówił do prezesa Sparty: "Widziałeś, że robiłem co mogłem - nie dało rady". Być może poczuje się tym co napisałem ktoś obrażony, ale w tamtych czasach takie praktyki w klubie z Jeżowego były normalką - na szczęście teraz jest inaczej. Z tamtej drużyny Jutrzenki , nie gra już nikt, a gdy przy okazji jakiegoś meczu oldbojów spotkam się z tymi chłopakami i zbiera się nam na wspomnienia, to tamten mecz jest przypominany najczęściej i najchętniej.      Ostatecznie Sparta awansowała wtedy do klasy okręgowej, rewanżując się Kopkom zwycięstwem u siebie 4-0 a  Jutrzenka zajęła na finiszu 6 lokatę.
 

 

Wrzesień 1996 r.

Potok Wielki : Orzeł II Rudnik Kopki 4:6

Do sezonu 1996/07 drużyna z Kopek grająca wtedy pod nazwą "Orzeł 2 Rudnik - Kopki" przystępowała z mocnym postanowieniem włączenia się do walki o awans do A-klasy. Swój optymizm kopeccy działacze opierali na fakcie, że zdolne pokolenie juniorów z naszej miejscowości, którzy dotychczas grali w juniorach "Orła" , zdecydowali się powrócić do naszego klubu. Mowa tu o braciach Mroczkach i bramkarzu Adamie Dudzińskim. Ponadto Marek Kostyra zakończył służbę wojskową i zdecydował się grać w Kopkach, a transferowani z Tarnogóry Wiatr, Handziak i Młynarski mieli odmienić oblicze naszej drużyny. W 1 kolejce odprawiliśmy z kwitkiem Racławice aplikując im 4 gole , nie tracąc przy tym żadnego. W 2 kolejce rozgromiliśmy na wyjeździe Dąbrówkę 11-1, lecz prawdziwy test naszej wartości miał nadejść w 3 kolejce, gdy do Kopek przyjechały rezerwy "Sokoła" Nisko z kilkoma zawodnikami pierwszej drużyny i  z młodym, ambitnym trenerem Danielem Kijakiem. Po fantastycznej grze w naszym wykonaniu pokonaliśmy rywali z Niska 5-0 (br. M.Kostyra 3, An. Dudziński i T.Mroczek) i daliśmy całej lidze do zrozumienia, że w tym sezonie interesuje nas tylko awans. W 4 kolejce pojechaliśmy do Potoka Wielkiego, opromienieni spektakularnym zwycięstwem z "Sokołem". Faworytem tego meczu byliśmy oczywiście my, ale nie po raz pierwszy okazało się, że w futbolu nic nikomu nie jest przydzielone z urzędu i mecz, który miał być "bułką z masłem" okazał się horrorem i prawdziwą drogą przez mękę...   Mecz rozpoczęliśmy w następującym składzie: Adam Dudziński -  Franek Młynarski, Bogdan Lesiczka, Adam Handziak, Paweł Mroczek - Andrzej Dudziński, Marek Torla, Tomasz Mroczek - Piotr Zygmunt, Zygmunt Wiatr, Marek Kostyra. Jeszcze nie wszyscy nasi zawodnicy zdążyli dotknąć piłkę, a już trzeba było myśleć o odrabianiu strat, bowiem już w 3 minucie gospodarze objęli prowadzenie. Taki stan rzeczy nie trwał jednak długo, bo w 8 minucie Zygmunt Piotr (Smerfik) wyrównał na 1-1 wykorzystując sytuację sam na sam z bramkarzem. Wydawało się, że najgorsze jest już za nami, jednak myliliśmy się. Konstruowanie akcji ofensywnych szło nam kiepsko, piłka nie chciała nas słuchać a ambitnie grający piłkarze z Potoka nie ograniczali się tylko do obrony, a co gorsze, byli w swych kontratakach zabójczo skuteczni. Gospodarze prowadzenie odzyskali prowadzenie w 20 minucie po zamieszaniu podbramkowym a w 27 podwyższyli na 3-1 strzałem z dystansu. Takiego obrotu sprawy nie spodziewał się nikt. Graliśmy nieporadnie a gospodarze stwarzali kolejne sytuacje, żadna nasza formacja nie spisywała się w tym okresie gry dobrze. Nadeszła jednak ostatnia minuta 1 połowy i rzut wolny dla naszego zespołu. Piłkę na 18 metrze od bramki przeciwnika ustawił Marek Kostyra i oddał fantastyczny strzał po którym futbolówka odbiła się od spojenia słupka z poprzeczką i ugrzęzła w siatce (po meczu sam strzelec powiedział, że choćby grał w piłkę jeszcze 200 lat, to piękniejszej bramki już nie zdobędzie - miał rację). W przerwie próbowaliśmy się pobudzić , zmotywować się nawzajem. Wynik brzmiał 3-2 dla gospodarzy i założyliśmy sobie, że wyrównujemy w ciągu 15 minut po przerwie i ostatnie pół godziny gry walczymy o zwycięstwo - niby proste, ale trudne do zrealizowania. Po wyjściu na 2 połowę zaatakowaliśmy wściekle i gol rzeczywiście padł... tylko że dla gospodarzy. Nieporozumienie naszego stopera z bramkarzem wykorzystane przez napastnika gospodarzy sprawiło, że zamiast wyrównania, zrobiło się 4-2 w łeb. Próbowaliśmy uchwycić właściwy rytm gry, ale gospodarze utrudniali nam to wykopując piłkę na oślep w krzaki, aż znowu przyszedł stały fragment gry, który odmienił losy meczu. W 60 minucie rzut rożny wykonywał Tomek Mroczek a jego dośrodkowanie na bramkę zamienił znów Marek Kostyra strzelając celnie głową z 7 metrów. 4-3 i pół godziny do końca - wystarczająco dużo czasu żeby zremisować (chyba nikt wtedy nawet nie myślał, że możemy to wygrać). W 68 minucie mamy kolejny rzut rożny. Znów dokładnie piłkę dośrodkowuje Tomek Mroczek, a w polu karnym najwyżej wyskakuje Marek Torla i strzałem głową wyrównuje stan meczu na 4-4. Gospodarze tracą pewność siebie, nie wiedzą czy atakować aby odzyskać prowadzenie, czy pilnować remisu 4-4 dającego im 1 punkt. My nie mieliśmy takiego dylematu - jeśli wydostaliśmy się z piekła do czyśćca, to chcieliśmy otworzyć sobie bramy do raju. Nasze ataki sunęły na bramkę zagubionych gospodarzy non stop. Piłka mijała cel o centymetry po naszych strzałach, ale wynik wciąż nie ulegał zmianie. Z gry nie chciało wpaść nic do siatki, ale to był mecz, w którym nasze stałe fragmenty były kluczowe. W 81 minucie rzut wolny z boku pola karnego ponownie wykonywał Marek Kostyra. Kąt był ostry, więc sytuacja raczej na dośrodkowanie, lecz pewny siebie po zdobyciu wcześniej 2 goli wykonawca zdecydował się na bezpośredni strzał, po którym piłka wylądowała po raz 5 w siatce Potoka. Szał radości ogarnął cały nasz zespół. Nasi kibice, których był pełny autobus rozszaleli się wokół boiska, "Jopek" robił salta ze skarpy ziemi aż połamał obojczyk a "Biełka" w szale radości wyrwał jakieś drzewko z korzeniami. Nasz prezes Andrzej Łach nie krył łez, a Rysiek Sowa wydzierał się w " niebogłosy ", że " Kopki żyją " - kiedy zamknę oczy mam to wszystko przed oczami, piękne to były chwile. W końcówce Andrzej Dudziński dobił jeszcze 6 bramką załamanych gospodarzy i ustalił wynik na 6-4 dla Kopek. W drodze powrotnej nasz rozśpiewany autobus zatrzymywał się przy każdym sklepie a gdy dojechaliśmy do Kopek, nikomu nie chciało się iść do domu. O tym spotkaniu rozprawiało się jeszcze długimi tygodniami a zawodnicy w nim grający, już nigdy nie zwątpili w możliwość zmiany rezultatu przed ostatnim gwizdkiem arbitra. W rundzie rewanżowej na naszym boisku pokonaliśmy Potok Wielki 8-0 w meczu bez historii (br. M.Kostyra 4, Z.Wiatr 2, M.Torla 1  i Piotr Pikuła 1 ) Tamten sezon przeszliśmy jak burza uzyskując upragniony awans. Po awansie i kilku kosmetycznych zmianach w składzie wywalczyliśmy jako beniaminek A-klasy 3 miejsce. Losy bohaterów tamtego meczu potoczyły się przeróżnie. Z powodu kontuzji zakończyli przedwcześnie grę w piłkę bracia Mroczkowie oraz Adam Dudziński (jeden z najlepszych bramkarzy w historii kopeckiego klubu). Bogdan Lesiczka po ślubie skończył z uganianiem się za piłką. Adam Handziak i Andrzej Dudziński wyjechali za granicę. Piotr Zygmunt również wyjechał do USA, a po powrocie do kraju przez pół roku był prezesem naszego klubu. Marek Torla grał jeszcze kilka lat w Kopkach a obecnie grywa rekreacyjnie w KS Koziarnia. Zygmunt Wiatr po spadku Kopek do B-klasy w 2001 roku odszedł do Tarnogóry i za kilka lat awansował z nią do okręgówki. Obecnie sporadycznie grywa jeszcze w B-klasowej Tarnogórze.   ŚP. Franciszek Młynarski (dysponował niesamowicie mocnym uderzeniem z prawej nogi)  zmarł w 2009 roku i spoczywa na cmentarzu Parafialnym w Tarnogórze. Marek Kostyra po latach wędrówki po okolicznych klubach okręgówki i A-klasy powrócił do Jutrzenki i jest grającym trenerem. Kiedy mecz się jego drużynie nie układa, kiedy sytuacja wydaje się być beznadziejna a w oczach jego podopiecznych rysuje się zwątpienie - wtedy przypomina on swoim młodszym kolegom, że we wrześniu 1996 roku był  taki mecz, w którym starsze pokolenie "Jutrzenkowców" również było bliskie zwątpienia, a jednak byli w stanie przełamać własną niemoc i opór przeciwnika , kończąc tę batalię zwycięsko. Obecna generacja piłkarzy z Kopek również jest gotowa do wielkich dokonań na boisku i daj Boże, żebym mógł po latach opisać jakiś mecz z ich udziałem z wypiekami na twarzy, tak jak ma to miejsce dziś przy opisywaniu spotkania z Potokiem Wielkim.


 

Najbliższe spotkanie

W najbliższym czasie zespół nie rozgrywa żadnego spotkania.

Reklama

Kalendarium

29

03-2024

piątek

30

03-2024

sobota

31

03-2024

niedziela

01

04-2024

pon.

02

04-2024

wtorek

03

04-2024

środa

04

04-2024

czwartek

Wyniki

Ostatnia kolejka 2
Advit Łętownia 2:1 KS Majdan Łętowski
KS Łukowa 1:2 Wólczanka Wólka Grodziska
Orzeł Rudnik nad Sanem 2:1 Jodła Przychojec
Jutrzenka Kopki 7:0 Jutrzenka Dębno
Grabniak Hucisko 6:2 LZS Przędzel
Azalia Wola Zarczycka 2:1 Ceramika Harasiuki
Orzeł Biedaczów 2:2 Kłyż Tarnogóra